Artykuł zatytułowany "Sztuka Wikingów od Pomorza po Hiszpanię" chciałbym uzupełnić o jeszcze jedną hipotezę o pochodzeniu szkatuły z katedry kamieńskiej, w której przechowywano relikwię św. Korduli. Oto jeszcze jedno zdjęcie oryginalnej szkatuły z tą relikwią, pochodzące ze zbiorów Książnicy Pomorskiej.
W świetle niżej zaprezentowanych, innych artefaktów sztuki wikińskiej, pochodzących z Gniezdowa pod Smoleńskiem, z byłego cmentarza przy katedrze św. Pawła w Londynie, w Middleton, w hrabstwie Yorkshire, oraz z wielu miejsc w Skandynawii, hipoteza stawiająca tytułowe pytanie wydaje się równie zasadna, jak i wcześniej opisane. Warto dodać, że prof. Władysław Filipowiak w swojej wypowiedzi w reportażu "Tajemnica skarbca kamieńskiego" z 1974 roku (skądinąd być może cenniejszego ze względu na walory socjologiczne, niż historyczne), opublikowanego ostatnio w TV Sedina, wyraził opinię, że szkatuła kamieńska pochodziła z Lundu.
W świetle niżej zaprezentowanych, innych artefaktów sztuki wikińskiej, pochodzących z Gniezdowa pod Smoleńskiem, z byłego cmentarza przy katedrze św. Pawła w Londynie, w Middleton, w hrabstwie Yorkshire, oraz z wielu miejsc w Skandynawii, hipoteza stawiająca tytułowe pytanie wydaje się równie zasadna, jak i wcześniej opisane. Warto dodać, że prof. Władysław Filipowiak w swojej wypowiedzi w reportażu "Tajemnica skarbca kamieńskiego" z 1974 roku (skądinąd być może cenniejszego ze względu na walory socjologiczne, niż historyczne), opublikowanego ostatnio w TV Sedina, wyraził opinię, że szkatuła kamieńska pochodziła z Lundu.
Do wskazania, iż możliwe jest że szkatuła ta, a być może także ta z Bambergu, zostały wykonane w Wolinie, upoważniają charakterystyczne na niej motywy dekoracyjne, na tyle uniwersalne i podobne do tych, które występują w sztuce wikińskiej od Anglii, przez Skandynawię aż po Smoleńsk. Powszechność podobnych cech zdobniczych na tak wielkim obszarze wyklucza jednego wykonawcę lub warsztat, a nawet jeden region produkcji zwłaszcza, że tak wspólny element, jakim są maski o specyficznym stylu, ryte były także na olbrzymich głazach w różnych miejscach Skandynawii.
O uderzającym podobieństwie motywów ozdobnych między szkatułą kamieńską i bamberską mówiliśmy już w poprzednim artykule. Porównajmy teraz motyw maski ze szkatuły kamieńskiej z jej wyobrażeniem przedstawionym na amulecie - srebrnej zawieszce, znalezionej przez archeologów w Gniezdowie, będącej w zbiorach Muzeum Hermitage w Sankt Petersburgu. Podaję link do angielskiej Wiki, bowiem w polskiej wersji Gniezdowo ma tylko wymiar martyrologiczny.
Motywy wikińskie z Gniezdowa i Kamienia |
Podobny wyraz ikonograficzny wikińskiej twarzy przedstawia poniższa zawieszka, datowana na AD 850-900, odkryta w Danii. Została wykonana z pozłacanego srebra, w stylu Borre i w technice niello, jej wymiary 50 x 27 mm (źródło: DiggingHedmark).
Wiele przykładów zabytków na terenie Skandynawii, noszących te charakterystyczne maski wikińskie można zobaczyć na duńskiej stronie internetowej "Maskesten - Billedsten fra Vikingtiden" ("Kamienne maski - obrazy z epoki Wikingów"). Treść napisów runicznych na eksponatach jest tam tłumaczona również na język angielski.
Równie podobnie, chociaż już z zatartymi szczegółami, wyglądają twarze postaci na kilku kamiennych krzyżach w kościele św. Andrzeja w angielskim Middleton, Yorkshire. Kościół ten, zbudowany na początku XI wieku, pamięta czasy osiedlania się w północnej Anglii duńskich Wikingów (już po przyjęciu chrześcijaństwa przez ich króla Haralda Sinozębego), po których m.in. pozostały wspomniane krzyże, zdobione w tak zwanym stylu Jelling, poprzedzającym styl Mammen, charakterystyczny dla szkatuły kamieńskiej. Oto z dwóch tych krzyży sylwetki wojowników wikińskich w hełmach i z mieczami:
Motywy wikińskie z Middleton, Yorkshire |
Pod koniec X wieku Wolin był jeszcze wielkim miastem, tętniacym międzynarodowym handlem, a także rzemiosłem. W swojej "Historii Biskupstwa Hamburskiego" z 1080 roku Adam z Bremy (niestety polska wersja tego hasła w Wiki jest uboższa i mniej profesjonalna) pisze tak o Wolinie: "... jest rzeka Odra (Oddora)..., u której ujścia do Bałtyku (Skythenmeer) rozpościera się sławne miasto Jumne, gdzie często przybywaja z dalekich stron cudzoziemcy ze Wschodu i Waregowie (Barbaren und Griechen) ...; mieszkają w nim Słowianie wraz z innymi plemionami ...". Klimat starego Wolina dobrze oddaje poniższa grafika, pochodząca ze zbiorów Książnicy Pomorskiej.
Nawiasem mówiąc, rzeka Odra jako szlak handlowy w dostawie soli znad Bałtyku do Moraw i na Węgry została wymieniona w Rocznikach Fuldajskich już AD 892, jako "fluvium Odagra", obok podobnego szlaku znad Adriatyku (dalej rzeką Kupa, Sawa i Dunajem wgłąb kontynentu). Nazwa tej rzeki pojawiała się kolejno w 940 roku jako Oderam, a w 1050 jako Odara.
Obecność u schyłku życia Haralda Sinozębego w Wolinie mogła mieć ale nie musiała, moim zdaniem, związek ze szkatułą kamieńską i bamberską. Wolin był nie tylko miejscem wymiany towarów, ale wymiany idei i przenikania się kultur. Był on wówczas nie tylko jednym z większych europejskich emporiów (portów) handlowych, ale być może najbardziej kosmopolitycznym z nich. Stała obecność Wikingów, a zapewne także ich współzarządzanie tym miastem, a być może nawet pełna jego kontrola, jeżeli nie militarnie narzucona to ekonomicznie "wynegocjonowana" z Pomorzanami, były wystarczającymi czynnikami dla uznania Wolina jako miasta tak pomorskiego, jak i wikińskiego (Jomsborg). Oto mapa terytoriów wikińskich (kolor jasnozielony) oraz głównych szlaków wojenno-handlowych, wzdłuż których rozchodziły się ich wpływy kulturowe w okresie od końca VIII do końca X wieku.
Jeżeli kunszt szkutniczy stał w Wolinie na wysokim poziomie, to zapewne i inne dziedziny rzemiosła również. Wyroby z bursztynu, którymi Wikingowie handlowali w Europie i na Bliskim Wschodzie, produkowane były w kilku centrach: Haithabu (Hedeby), Birka, York, Dublin i właśnie Wolin. Inną rzeczą jest, że szkatuła ta reprezentowała wyrób szczególnie prestiżowy, a także ściśle związany z "duszą" wikińską, z ich tradycjami i wierzeniami. Dlatego należy przypuszczać, że została ona wykonana ręką skandynawskiego rzemieślnika, który mógł mieszkać w Wolinie.
Niestety strata oryginału w wojennej zawierusze pozbawiła możliwości dalszego badania tego skarbu wyrafinowanymi współczesnymi technikami. Prawdopodobnie byłoby dzisiaj możliwe ustalenie, czy surowiec z poroża łosia miał skandynawskie czy też bardziej południowe pochodzenie. Znajomość tego faktu nie przesądzałaby jednakże o miejscu skonstruowania szkatuły, bowiem także w Skanii niektóre wyroby wikińskie z tego okresu oceniane są jako wykonane z poroża importowanego.
Na zakończenie jeszcze jeden przykład na uniwersalność pewnych elementów zdobniczych w świecie Wikingów, bez względu na ich miejsce przebywania. Oto wyobrażenie zwierzęcia na szkatule kamieńskiej (z lewej strony) i na wikińskiej płycie nagrobnej, znalezionej w 1852 roku na cmentarzu katedry św. Pawła w Londynie. Napis na bocznej krawędzi płyty mówi, że "Ginna i Toki kazali wykuć ten kamień". Zdjęcie nagrobka pochodzi z książki "Die Wikinger: Abenteurer aus dem Norden", 1993. Jest tam dużo ciekawych informacji i zdjęć artefaktów; polecam tym bardziej, że można ją kupić na Amazonie już za jednego centa (uwaga na koszty wysyłki).
Motywy wikińskie z Kamienia i Londynu |
Część badaczy jest zdania, że ten kamień runiczny mógł zostać postawiony na cześć jednego z wojowników Kanuta Wielkiego, duńskiego króla Anglii (1016-1035), kiedy to osiedleni tam Wikingowie mieli duży wpływ na rozwój kultury i obyczajów w tym kraju. Mam wrażenie, że ich wpływ na kulturę i historię Pomorza, często tylko widziany przez pryzmat sztandarowego Wolina i Truso, nie jest jeszcze w pełni zbadany. A czy szkatuła kamieńska to wyrób z Wolina czy z Lundu, jak to często bywa z wydarzeniami i zabytkami z odległej historii, jednoznaczna odpowiedź pozostanie za pewną zasłoną, którą trudno będzie chyba uchylić.
Na marginesie tematu szkatuły kamieńskiej zwrócę uwagę na fakt, że w języku polskim, rosyjskim i ukraińskim (ale nie we wszystkich słowiańskich), również m.in. w języku włoskim, wyraz Wiking pisany jest jak słowo pospolite małą literą, co osobiście - z całym szacunkiem dla lingwistów, nie uważam za naukowo uzasadnione. Argumentacja stosowania małej litery ma bowiem bardziej podłoże ideologiczne, niż naukowe - w celu pomniejszenia roli Wikingów w okresie kształtowania się zrębów państwowości Rusi i Polski, czy też ich (zwanych wówczas Normanami lub Gotami) okresowej dominacji politycznej w innych krajach (np. w Italii). Jest to niestety przyjęty i nadal "lansowany" (bo przecież nie oparty na przesłankach naukowych) także przez polskich historyków - wbrew coraz bardziej licznym i oczywistym materiałom archeologicznym, "spadek" po oficjalnej wykładni tego okresu historycznego "wypracowanej" w latach 1950-tych przez historyków radzieckich o niemal wyłącznie rabunkowym, a nie kulturowo twórczym wpływie obcych nacji, w tym m.in. Wikingów (Waregów) i Chazarów, na rozwój podstaw państwowości wschodnich Słowian, a także (w mniejszym stopniu) wpływie cywilizacyjnym Wikingów na Słowian zachodnich.
Nie ma tu miejsca na rozwinięcie tego tematu, ograniczę się tylko do zauważenia, że jeszcze w XIV wieku zdobnictwo najdawniejszych rosyjskich kronik (w tym Synodalny odpis Pierwszego Kodeksu Nowogrodzkiego z około 1334 roku, Latopis Ławrientiewski z 1377 roku - najstarszy zachowany rękopis zawierający odpis Kroniki Nestora) oraz ewangelii (Ewangelia Aprakos, Nowgorod 1362, Ewangelia Koszki z 1392 roku, Fedorowska Ewangelia, Ewangelia Aprakos, Moskwa 1393) eksponuje wiele typowych dla sztuki wikińskiej motywów, jak na przykład motyw chwytającego zwierza (ang. gripping beast), sięgający początkami prawikińskiego okresu Vendel, albo motyw przeplatających się wstęg, kończących się zwykle głową zwierzęcia - tak charakterystycznych w sztuce Langobardów i Wikingów. Oto wizerunek splecionych w formie linearnej i wzajemnie chwytających się zwierząt (smoki, węże, gryfy, ptaki) na ilustracji poprzedzającej treść Ewangelii Syjskiej z 1339 roku.
Uznawanie Wikingów bardziej za rodzaj profesji żeglarzy - rozbojników, niż za wyodrebnioną grupę narodowościową (wówczas nazywaną jeszcze ogólnie Skandynawami, spośród których dopiero po okresie wikińskim wyodrębniły się poszczególne narody) o wysokiej kulturze i organizacji, jaką oni w istocie byli, jest uzasadnieniem pozalingwistycznym i pozanaukowym. Nie przyjmują takiego uzasadnienia m.in. historycy i lingwiści angielscy i francuscy, którzy piszą Wikingów z dużej litery, podobnie jak Langobardów czy Normanów. Sztuczne oddzielenie "wikingów-rozbójników" od Normanów czy Skandynawów przez polskich archeologów i historyków prowadzi ich w ślepą uliczkę nonsensu, kiedy określony artefakt lub szczątki ludzkie znalezione w Polsce przypisuje się, jeżeli już to tylko "wikingowi", na Rusi - Waregowi lub "wikingowi", w Anglii - Normanowi lub też "wikingowi".
Symptomatyczna jest niekonsekwencja i podszyta ideologią ekwilibrystyka językowa naszych historyków, nazywających Wikingów kierujących się do Anglii lub Francji Normanami (pisanych z dużej litery), natomiast płynących do Wolina, Truso czy Starej Ładogi już tylko "wikingami", pisanych małą literą, a Wikingów z Rusi, czyli Waregów - pisanych znowu dużą literą. Sprowadzenie Wikingów do małej litery sugeruje ogólnie mało istotną, jeżeli już nie samą negatywną ich ocenę w historiografii niektórych narodów. Włosi wywodzą przyjętą pisownię "wikinga" z małej litery jeszcze z tradycji Cesarstwa Rzymskiego, kiedy wszystkie narody na północ od Alp zwali barbarzyńcami, tak jak zrodzoną w XII wieku między Normandią i Paryżem sztukę i architekturę, nazwali gotycką - jako pejoratywny synonim prymitywnej i barbarzyńskiej sztuki, przypisywanej ludom północnym (Gotom).
Dość powszechne w polskiej literaturze historycznej przykładanie Wikingom łatki barbarzyńskosci (nie tylko wobec Europy karolińskiej, ale nawet na tle Europy słowiańskiej) jako ich wyróżnika, a także sprowadzanie sag skandynawskich do zbioru legend, a nie istotnych źródeł historycznych (które oczywiście należy traktować krytycznie, ale metodami naukowymi, a nie przez z góry wyrażane lekceważące nastawienie), nie ma nic wspólnego z naukowymi metodami poznawczymi. Prędzej czy później - w miarę wyzbywania się przez niektórych historyków megalomanii, mitów i kompleksów, już niezależnie czy będziemy ich pisać z dużej czy małej litery, nasza historiografia stanie się w tej kwestii bardziej obiektywna.
Post scriptum (2014):
Ostatnie lata przyniosły w naszym kraju wiele znaczących odkryć
archeologicznych z okresu budowania zrębów państwa polskiego (X-XI
wiek), które - o ile same w sobie nie przełomowe, są jednak na tyle
czytelne i jednoznaczne w swojej wymowie, że w powiązaniu z
dotychczasowym dorobkiem archeologii w kraju i za granicą, stworzyły
podstawy do zasadniczo nowego spojrzenia na źródła i przyczyny nagłego
(w perspektywie historycznej) uformowania się struktur państwowych w
Polsce.
Rysujące się już od wielu lat, poza oficjalną wykładnią naszych historyków, zarysy nowych interpretacji źródeł archeologicznych i historycznych znalazły swój mocno uargumentowany i spójny wyraz w zbiorze esejów Zdzisława Skroka "Czy wikingowie stworzyli Polskę?" (Iskry 2013), a także w w hipotezie sformułowanej przez Marka Skarbka Kozietulskiego "Czy władztwo piastowskie wyrosło na wiślańskich szlakach do Orientu?", Los Angeles 2013.
W tym świetle widać wyraźnie, że ewolucja kulturowa i polityczna najpierw wśród Obotrytów, a później także wśród Ranów i Pomorzan, w okresie VIII-X wieku, musiała być w znaczącym stopniu stymulowana przez bezpośredni, wewnątrzplemienny, a później wewnątrzpaństwowy w niej udział Wikingów.
Interesujące uzupełnienie. Ciekawy jest zwłaszcza ostatni przykład.
OdpowiedzUsuńMiałabym jednak drobną uwagę. Wolin nie był jeszcze miastem. Określa się go jako protomiasto, wczesne miasto, dla zdecydowanego odróżnienia go od organizmów, które wykształciły się w okresie pełnego średniowiecza.
Pozdrawiam :)
Dziękuję za doprecyzowanie. Masz rację, X-wieczny Wolin nie był miastem takim, jak inne miasta wczesnośredniowieczne w Europie, a raczej czymś w rodzaju dzisiejszej strefy wolnocłowej albo tzw. specjalnej strefy ekonomicznej. Zacytuję tutaj „Casopis ceshego museum” z 1845: „Adam Bremský, rodem z Míšně, w swé cirkewni historii ... o hlawnym městu (po czesku: miasto) Slowanůw nad austim Odry, ... w tato slowa: In cujus Oddorae fluminis ostio, qua Scythicas alluit paludes, nobilissima civitas Jumne ...”. A więc kronikarz ten nie tylko nazwal je miastem, ale określił je słowem „znaczne, znane, sławne”. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie, bardzo ciekawy blog, z miłą chęcią będę tu zaglądać. Zapraszam w wolnej chwili do siebie, gdzie prezentuję ciekawe miejsca i zabytki w okolicach Gór Izerskich:
OdpowiedzUsuńhttp://gory-izerskie.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis (jak zawsze!) Panie Marku. Myślę, że fascynujący jest wątek "wikińskich masek" o którym Pan wspomniał - myślę, że w tym temacie mamy w Polsce jeszcze wiele do odkrycia.
OdpowiedzUsuńMarek Kryda polskawikingow.pl